Wystraszona czekam w kolejce do biurka HR.
Jestem siódma, a kolejka leci jak krew z nosa. Za biurkiem widzę dwie pulchne panie, brunetkę i blondynkę.
Obie w średnim wieku. Uśmiechają się, dyskutują i coś gestykulują. Wstrzymuję oddech, by w pełnym skupieniu wychwycić ich słowa. Wtedy gość przede mną głośno kicha, a cała reszta obraca się w jego stronę.
Nadchodzi wreszcie moja kolej. „How are you” wita mnie blondynka. „Good” odpowiadam, bo mimo 10 lat intensywnej nauki angielskiego moja komunikacja ustna w tym języku woła o pomstę. Trochę rozumiem, ale boję się wypowiadać. Miła pani próbuje jeszcze zagadywać, ale ja ani w ząb nie łapię o co chodzi.
Pani wreszcie spuszcza ze mnie wzrok i kieruje go na stertę dokumentów na swoim biurku. Po chwili, z samego ich środka, zamaszystym gestem wyjmuje jedną kartkę. Szybko na nią zerka, po czym mówi do mnie „You – security oficer”.
Security oficer to po angielsku ochroniarz. Ponieważ jestem w biurze kadr w kasynie Silver Legacy w Reno w stanie Nevada i czekam w kolejce po pracę, domyślam się, że właśnie wybrała mnie na ochroniarza w kasynie.
INTERESUJĄCE JEST CO DZIEJE SIE PÓŹNIEJ…
Owa pani daje mi stos papierów do wypełnienia. Radzę sobie z tym całkiem nieźle. Słowa, których nie rozumiem, szybko odnajduję w internetowym słowniku.
Po 15 minutach omijam kolejkę i zwracam jej wypełnione dokumenty. Blondynka sprawdza ich poprawność, dzwoni po kogoś i każe mi czekać – o tam, po prawej, z boku.
Siadam na grafitowym krześle i obserwuję kolejkę, która zrobiła się teraz jeszcze dłuższa. Mam 21 lat i myśli kotłują mi się w głowie…
Nie mam muskularnej sylwetki. Najchudsza nie jestem, ale umięśniona tym bardziej. Jak nie spojrzę, nie dostrzegam w sobie materiału na ochroniarza. Do dziś nie wiem, co kierowało ową panią…
Z zamyślenia wybija mnie polski głos, który słyszę wśród osób w kolejce. To muszą być polscy studenci, którzy jak ja, przyjechali do Ameryki do wakacyjnej pracy. Nie znam ich, ale w ich głosie słyszę wyraźne podekscytowanie.
Wreszcie przychodzi ochroniarz. Wysoki, umięśniony, ze zgolona głową. Typowy kulturysta.
Nakierowany przez blondynkę, podchodzi do mojego krzesła, pyta „How are you”(standardowo odpowiadam „good”) i zamaszystym gestem każe iść za sobą.
Biegnę raczej za nim, bo nie idzie dotrzymać mu kroku.
Po chwili wpadamy do biura ochrony kasyna.
Akcja dzieje się szybko – starszy brunet wręcza mi strój ochroniarza.
Drugi demonstruje jak obsługiwać kajdanki.
Kolejny sprawdza w dokumentach mój rozmiar buta i przynosi świeżo wypastowane czarne lakierki.
Ten pierwszy przynosi też gruby skórzany pas z wygrawerowanym logiem kasyna na klamrze.
Kątem oka widzę, że wszyscy inni za tym pasem noszą broń, ale nie śmiem o nią pytać, bo jeszcze mi ją dadzą.
Tak zakończył się mój dzień mianowania na ochroniarza...
Po wydaniu rzeczy ochroniarze miło się ze mną pożegnali i kazali wracać do pracy kolejnego dnia o godz 23. Dostałam nocną zmianę.
Do zakresu moich obowiązków należało sprawdzanie damskich toalet w poszukiwaniu pijanych kobiet, które rzekomo tam śpią.
Mimo, iż pracowałam tam tylko 4 miesiące, doświadczyłam kilku mrożących krew w żyłach przygód. Może je kiedyś opiszę. Jedną z nich był zdecydowanie napad na kasyno.
DROGA ŻYCIOWA RZADKO BYWA PROSTA. Prawie zawsze pojawiają się na niej radykalne zmiany kierunku.
Nie przepadałam za pracą ochroniarza, ale dużo się nauczyłam. Uważam, że trzeba wykorzystywać okazje, nawet jeśli na początku wydają się szalone.
Anna Zaq
# Kobieca wielozadaniowość